Kiedy słupki rtęci skaczą powyżej dwudziestej kreski a na ulicach robi się coraz cieplej, każdy z nas prędzej czy później nabierze ochoty wyjechać na zieloną trawkę. Stajemy wtedy przed dylematem – jaki krem z filtrem kupić? Mamy do wyboru nie tylko zwyczajne natłuszczające kremy, ale i oliwki, blokery oraz inne najróżniejsze wynalazki koncernów kosmetycznych. Lecz czy tak naprawdę mamy z tego jakiś pożytek? Kremy z filtrem bowiem blokują nam (w mniejszym lub większym stopniu) dostęp do promieniowania UVB, a tym samym do zbawiennych skutków witaminy D. Jak wynika z najnowszych badań, witamina D to nie tylko bajka która opowiada się dzieciom, żeby nie siedziały podczas wakacji przed telewizorem czy komputerem. Jej niedobór powoduje wiele nieprzyjemnych skutków ubocznych, m.in. problemy z trawieniem, zmęczenie czy wypadanie włosów. Znakomitymi środkami w walce z poparzeniami słonecznymi okazują się olejki naturalne, pochodzenia roślinnego, bogate w witaminę E, która natłuszcza skórę i pomaga we wchłanianiu witaminy D. W zależności od karnacji poleca się różne olejki, m.in. z pestek malin, kiełków pszenicy, z pestek winogron, z oliwy z oliwek itd. Taki olejek (do kupienia nawet w sklepie spożywczym) mieszamy z balsamem do ciała i mamy swój domowy, naturalny krem z filtrem. Pamiętajmy też, że najlepszym sposobem, by nie spalić się na słońcu jest po prostu opalanie się z głową. Najpiękniejsza wakacyjna opalenizna to taka, która uzyskujemy poprzez opalanie się codziennie, lecz mało.